niedziela, 11 kwietnia 2021

Tear Gas „Tear Gas” [1971]



Proto hard rockowa kapela. Płytę otwiera klasycznie zbudowana piosenka „That's What Real”: ostre riffy gitary, łagodny wokal, zwrotka-refren, powtórka, szybkie solo gitary, zwrotka -refren i na zakończenie i raptowne zakończenie. Druga w kolejności kompozycja „Love Story” jest kowerem Jethro Tull i wprowadza do płyty folkowe elementy oraz wyciszenie. Wyciszenie do pewnego momentu, gdyż główny temat zostaje zagrany z większą energią i w żwawszym tempie. Środek charakteryzują bardzo szybkie jak an początek lat 70-tych solówki gitar. W taki sam sposób kończy się ta 7-minutowa kompozycja, niestety z użyciem wyciszenia kolejnej solówki gitary. Trzecia piosenka i trzeci styl, po hard rocku i folku mamy boogie „Lay It On Me". „Woman For Sale” to powrót do rasowej hard rockowej estetyki, ciężkie riffy gitary i przetworzony wokal w krótkim refrenie. Nie zawodzi gitara w swej partii solowej; zawsze dobrze słucha się gry Zala Cleminsona. Jako że ta piosenka zamyka pierwszą stronę winylowej płyty, zespół pozwolił sobie na mocną kodę z agresywnymi bębnami Teda McKenny oraz z charkotliwą gitarą przechodzącą w sprzężenia zwrotne. Druga strona to trzy mocne hardrockowe kawałki „I'm Glad” oraz dwie wersje piosenek Presleya „Jailhouse Rock” i „All Shook Up”, spokojna i piękna ballada z emocjonalnym wokalem Davey Batchelora „Where Is My Answer”, oraz ballaldowo-rockowa kompozycja „The First Time”, w której po raz pierwszy na płycie pojawia się fortepian i organy Hammonda. Do wydania CD dołączony został bonus koncertowy „The Temptation Of St. Anthony” i niech mnie kule biją, jeżeli wokal w tej piosence nie brzmi jak czysty grunge, jak Eddie Vedder z Pearl Jam, a może to Vedder brzmi na „Ten” jak Batchelor? W każdym razie ta piosenka bez problemu mogłaby znaleźć się na debiucie Pearl Jam. Z mojego opisu wynika, że „Tear Gas” jest płytą muzycznie niezbyt zróżnicowaną, albo może lepiej napisać, że jest jednolitą, za to muzycy postarali się o urozmaicenia na poziomie aranżacyjnym. Jeżeli ktoś mnie zapyta, czy warto słuchać mało znanych zespołów grających podobnie stylistycznie, ja odpowiem, posłuchaj, a zobaczysz, że każdy z tych zespołów czymś się od siebie różni. Zresztą dla fana gitary słuchanie dobrych riffów i solówek nigdy się nie powinno znudzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz